Kto z nas nie spotkał Mądralińskiego na swojej drodze życiowej? Kto nim nie bywał? Oczywiście Mądraliński może być kobietą, mężczyzną, osobą niebinarną, absolutnie każdym, ale jego zachowanie jest zawsze takie samo. Z radością nieproszony udziela wszelkich rad, wskazówek, instrukcji. Kocha się bez reszty w zaimkowym dueciku nigdy-zawsze. Jest specjalistą od kierowania całej uwagi na siebie poprzez skromne, małe „a”- a ja to bym… a gdy ja byłem w takie sytuacji… a ja to wiem najlepiej… a moim zdaniem to się nie uda… Do takiego zachowania najczęściej predestynuje go wewnętrzne przekonanie, że posiadana wiedza w 100% jest adekwatna do bieżącej sytuacji.
Macie już przed oczami wasz osobisty obraz Mądralińskiego? I jak się z tym czujecie? Pewnie różnie w zależności od tego w jakiej byliście kondycji i czy byliście ofiarą Mądralińskiego czy obserwatorem czy samym Mądralińskim.
Ja w towarzystwie Mądralińskiego nie czuję się dobrze. Najczęściej jest mi smutno i źle. Czuję się nie widziana, nie usłyszana, nie zrozumiana. Mam wrażenie, że ktoś chce odebrać mi wolność próbując zdecydować za mnie jak się mam i co powinnam zrobić. Jak jestem Mądralińskim to mam przysłowiowy refleks szachisty czyli orientuję się po fakcie, że nie wiem co ktoś chciał mi powiedzieć, bo gadałam o sobie i nieproszona udzielałam porad.
Moja Przyjaciółka wylądowała w szpitalu w ciężkim stanie. Bywałam u niej często i mówiąc szczerze czułam się przytłoczona przez zgraję Mądralińskich. Zaczęłam się przyglądać temu powszechnemu zjawisku. I jak już opadło moje wkurzenie to przyszła do mnie refleksja, że ta osoba co zawsze wie lepiej ma dobre intencje. Chce bardzo pomóc, zatroszczyć się o coś, poprawić czyjś dobrostan i robi tak jak umie czyli dzieli się absolutnie wszystkim co wie i czego doświadczyła bez względu na przydatność tych informacji. Potem za podniesionym głosem, oburzeniem, złością dostrzegłam strach. Strach o kogoś, strach o siebie, strach o to, że się nie uda i może strach, żeby nie być już więcej w sytuacji o której tak głośno i dosadnie mówi. Trochę się ten Mądraliński odczarował w mojej głowie co nie oznacza, że akceptuję jego zachowanie. Patrzę już z większą wyrozumiałością na każdego głoszącego kazanie w stylu „powinnaś” i „musisz”. Ten typ tak ma.
A co zrobić, żebym ja nie była takim typem? Chyba najważniejsza jest świadomość, że nawet jeśli leżałam kiedyś na szpitalny łóżku, w dusznej sali, wśród cierpiących osób to odwiedzając moją Przyjaciółkę zupełnie nie wiem jak to dla niej jest być w takim miejscu. Nie wiem co czuje jej ciało, nie wiem jakie myśli tłuką jej się po głowie, ale przecież mogę o to zapytać. Zapytać i poczekać cierpliwie na odpowiedź. Wysłuchać. Dowiedzieć się jak to jest dla niej. A potem mogę skorzystać z mojej wiedzy proponując jej rozwiązania, które dla mnie się kiedyś sprawdziły- „ a może chciałabyś spróbować…?” „A może masz ochotę…?” „ A może dobrze by ci zrobiło…?” I bezdyskusyjnie zaakceptuję każdą jej odpowiedź.
I wtedy to małe „a” Mądralińskiego może zmienić się w duże, empatyczne „A”. „A” adekwatne, autentyczne, atrakcyjne, arcyciekawe… ANIELSKIE.
Made with by Tau Ceti
Fioletowy Most
Nr konta:
68109018700000000504027477
Agnieszka Lewandowska
agnieszka@fioletowymost.pl
797 456 081