Zdjęcie przedstawiające jesienny pejzaż – jezioro i chmury oświetlone pomarańczowym światłem zachodzącego słońca.
31 października 2023

Paweł, czyli niedokończony szkic

Potykaliśmy się o siebie w różnych miejscach. Wymienialiśmy spojrzenia, obdarowywaliśmy się uśmiechami, dyskretnie skłanialiśmy głowy w swoim kierunku. Zauważaliśmy się w parku, pod kinem, w sklepie, na przejściu dla pieszych. Nieznajomi z tej samej dzielnicy. I pewnie tak by to trwało i trwało, gdyby nie adopcja schroniskowego pieska. Tula mimo swojej wrodzonej nieśmiałości postanowiła sprawić, żeby między dwojgiem nieznanych sobie ludzi wybrzmiały również słowa. 

Pewnego zimowego dnia podeszła do siedzącego przy stoliku Pawła i spojrzała mu znacząco w oczy a wtedy Paweł odwrócił się do mnie i zapytał prosząco: 

– Czy mógłbym ją pogłaskać?
– Oczywiście. Może ją pan również poczęstować. – odpowiedziałam podając mu torebkę ze smaczkami. 

Wymieniliśmy kilka zdań na temat przygarniętych zwierząt i po raz pierwszy pożegnaliśmy się śmielej patrząc na siebie.

Mijały kolejne miesiące a my zatrzymywaliśmy się widząc siebie i dzieliliśmy się naszym tu i teraz. Rozmawialiśmy o stresach związanych z pracą, o trudnościach w dogadaniu się z dziećmi, o smaku wina, o przyjemności z jazdy na rowerze, o pięknie przyrody, o tym gdzie chcemy pojechać na wakacje. Jakikolwiek nie był temat tych pogawędek Paweł zawsze był zaangażowany całym sobą, obecny, uważny, troskliwy. Jeśli nie miał akurat siły na dłuższą konwersacje delikatnie się wycofywał przepraszając. Robił to z taką gracją, że nigdy nie poczułam się zlekceważona. Te nasze niezobowiązujące wymiany zdań za każdym razem wprawiały mnie w dobry nastrój. Tak jakby Paweł wysyłał do mojej podświadomości zdanie: fajnie, że jesteś.

Nadszedł maj i moje urodziny. Wracałam rozbawiona do domu zazielenioną ulica Czarnieckiego. Nie miałam ochoty, aby ten wieczór za szybko się skończył więc postanowiłam wstąpić na deser do zaprzyjaźnionej winiarni.  W drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Pawła. Teraz albo nigdy pomyślałam wyciągając rękę w jego stronę. 

– Myślę, że to idealny moment na bliższe poznanie. – powiedziałam – Agnieszka.
– Paweł – usłyszałam ciepły głos – To może uczcijmy to lampką wina?

I tak oto spontanicznie rozkręciła się wieczorna, kameralna impreza. Chciałam jak najlepiej zapamiętać tę chwilę więc wyciągnęłam telefon z torebki i zrobiłam kilka zdjęć.

Potem jak to zwykle w życiu bywa ścieżki moje i Pawła łączyły się na chwilę, żeby zaraz się rozłączyć. Nasze życia pisały swoje scenariusze nie specjalnie konsultując je z nami. Rok w kalendarzu przesunął się niezauważenie o jeden do przodu a ja zaczęłam wypatrywać spóźniającej się wiosny i dawno niewidzianego Pawła. Wybrałam się na wino ze znajomymi. Był pochmurny, zimny kwietniowy wieczór. Nie liczyłam specjalnie na to, że nagle się ociepli i wyjdzie zachodzące słońce, ale miałam nadzieję, że spotkam Pawła i jego obecność zrekompensuje mi wszystkie niedostatki ze strony przyrody.

Nie było go. 

Może wyjechał na krótki urlop albo do rodziny w końcu zaraz święta- pomyślałam. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Ta nieobecność wywoływała gdzieś tam w środku mnie napięcie, którego nie umiałam nazwać. Zebrałam się w sobie i z pozorowaną lekkością zapytałam właścicieli:

– A co tam słychać u Pawła? Dawno go nie widziałam.

Wśród gwaru głosów innych gości, stukania butelek, trzaskania drzwi wejściowych usłyszałam zdanie:

– Paweł nie żyje. Zmarł nagle. W styczniu.

W pierwszej chwili nie zrozumiałam. Mój mózg uparcie trzymał się wersji, że Paweł wyjechał. Powoli zaczęły do mnie docierać słowa, które usłyszałam, ale potrzebowałam dobrej chwili, żeby nabrały swojego znaczenia.

Paweł zniknął z mojej ziemskiej rzeczywistości dyskretnie, nieabsorbując mnie swoją osobą. Dokładnie tak jak się w niej pojawił. Pozostały po nim dwa zdjęcia w moim telefonie, sporo miłych wspomnień i trochę ludzi, którzy go pamiętają.  Zastanawiam się jak mam pożegnać Pawła. Wszystkie wspomnienia są jak kamyczki w kolorowej mozaice, ale nie składają się na żaden kompletny obrazek. A może ten obrazek, który mam w sobie jest właśnie tym prawdziwym, złożonym z uśmiechów, uścisków dłoni, serdeczności między niewypowiedzianymi słowami? Taki niedokończony szkic, który sam w sobie wydaje się już dziełem sztuki.

Made with  by Tau Ceti

Fioletowy Most
Nr konta:
68109018700000000504027477

Agnieszka Lewandowska
       
agnieszka@fioletowymost.pl
       797 456 081