Ostatnio natknęłam się na zdanie Jonathana Lockwooda Huie „ Wybacz innym nie dlatego, że zasługują na wybaczenia, ale dlatego, że ty zasługujesz na spokój.” To stwierdzenie przypomniało mi moją krętą drogę do odpuszczania innym.
Kiedyś w życiu wylądowałam w miejscu, gdzie za dużo złych rzeczy się wydarzyło na raz. Przypuszczam, że każdy chociaż raz w nim był. To wtedy mówimy do siebie „Boże! Jeszcze i to?! To się nie dzieje naprawdę!”. Czuję, że znacie to.
No więc ja też nazbierałam sporo kamyków, którymi rzuciłabym w innych za to, że sprawili, że czułam się bezradna, niewartościowa, stara, niepotrzebna… Ale oczywiście nie rzuciłam w nikogo, tylko schowałam je skrzętnie do woreczka i próbowałam naprawić rzeczywistość i odzyskać utracone poczucie własnej wartości. Nawet dobrze mi szło tylko zaczęłam mieć kłopoty ze zdrowiem. Niby nic takiego, ale bolał mnie żołądek, szybko się męczyłam. Badania wykazały, że pacjent jest zdrowy więc lekarze uznali, że nie ma co leczyć. Parametry ok, ale ja miałam się mocno średnio. Wybrałam się więc do mojej niezawodnej doktor T licząc na cud.
Doktor T obejrzała wszystkie wyniki, zadała pare pytań, zbadała mnie na swój sposób i powiedziała:
- Pani żołądek nie trawi. W związku z tym nie ma pani potrzebnych mikroelementów do produkcji neuroprzekaźników odpowiedzialnych za pani dobrostan. Dam pani enzymy trawienne i to pozwoli ruszyć z miejsca. Ale to będzie początek, bo pani nie trawi czegoś w życiu.
- E…chyba nie. Miałam dużo stresów, ale teraz wyszłam już na prostą - powiedziałam zaskoczona.
- Ja tego nie kwestionuję, ale może cos Pani ciągnie za sobą? Jakiś żal? Ktoś pani zrobił krzywdę? - nie dawała za wygraną dr T.
- Raczej nie. Odpuściłam już osobie, która mnie zraniła. - powiedziałam pewnym głosem.
Doktor T spojrzała na mnie badawczo i powiedziała stanowczo:
- Jeśli komuś z serca wybaczyliśmy to oznacza, że jak spotkamy tę osobę na ulicy to możemy ją szczerze przytulić. Jeśli pani tak ma to ok.
Poczułam jak mój żołądek zwija się w supeł. Przytulić? Nie dałabym rady. Mogę powiedzieć cześć, porozmawiać, ale ręce napewno będę trzymała przy sobie. Wyszłam z gabinetu z kompletnym mentlikiem w głowie. Uważałam się przecież za szlachetną i dobrą osobę a tu okazało się, że wybaczenie było iluzją. Kamienie w woreczku zaczęły niespodziewanie ciążyć. Wyobraziłam sobie mimowolnie jak wszyscy, którzy zachowali się wobec mnie nie w porządku się doskonale bawią, jak się komfortowo umościli w życiu, jak im się fantastycznie wiedzie. Nie byłam zła na obraz, który mi się wyświetlił w głowie. Byłam zła na siebie. Poczułam się niewolnicą historii a nie jej bohaterką. I do tego bolał mnie żołądek.
Powoli, bardzo powoli zaczęłam przecinać więzy łączące mnie z tamtymi wydarzeniami. Brałam na warsztat jedną rzecz i sprawdzałam jak to było i jak jest teraz dla mnie. Wchodziłam w buty mojego wroga sprawdzając jakie swoje potrzeby próbował zaspokoić zachowując się nie fair w stosunku do mnie. Po kolei odcinałam nitki, które łączyły mnie z przeszłością. Aż nadszedł moment, że poczułam spokój. Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła czy to nie jest iluzja. Wygooglałam zdjęcia tych osób i patrząc na ich twarze po raz pierwszy moje trzewia pozostały niewzruszone. W moim środku panowała cisza.
Nie chciałabym dzisiaj musieć sprawdzać czy byłabym wstanie przytulić taką osobę na ulicy, ale myślę, że nauczyłam się wybaczać chociaż nie ma wie mnie zgody na zachowania, które mnie zraniły.
Wybaczenie to długa i żmudna procedura, ale warta zachodu.
Made with by Tau Ceti
Fioletowy Most
Nr konta:
68109018700000000504027477
Agnieszka Lewandowska
agnieszka@fioletowymost.pl
797 456 081